YT-1300 Sokół Millennium – część 2

Dzisiaj dotarły do mnie zeszyty o numerach 4 i 5.

Zeszyt czwarty, to kolejna część konstrukcji kadłuba i panel przedni kokpitu.

Małe nieszczęście wydarzyło się już po montażu szkieletu. Przy wkładaniu poszycia w otwory, pękła konstrukcja tam gdzie znajdują się otwory do jego mocowania.
Kropelka i do przodu.
Słaba ta kropelka – bardzo wolno schnie. Muszę jednak skombinować oryginalny Cyjanopan.
Z powodu tej usterki zdjęcie gotowego elementu zrobię przy kolejnej okazji.

Panel przedni, to taki mały kawałeczek mocowany z przodu. Nieduży ale cieszy.

Zeszyt 5 to przejście do kokpitu oraz pierwszy element elektroniczny. Podświetlenie przegrody kokpitu.
Zgodnie z instrukcją płytkę przykręciłem do przegrody, włożyłem w przejście ale nie kleiłem. Będzie jeszcze rozbierane, żeby zamocować późniejsze elementy.

W tym zeszycie nie dotarł do mnie jeden element: Prawy panel sterowania. Złożyłem reklamację. Zobaczymy co poradzi sprzedawca.

Dzisiaj niewiele było składania, ale ciśnienie już podniesione. 🙂

{Wpis ma inną datę, gdyż przeniosłem go z FB}

DeAgostini YT-1300 Sokół Millennium… początek.

W dniu wczorajszym otrzymałem pierwsze trzy egzemplarze frachtowca YT-1300 do samodzielnego złożenia. Jest to model firmy De Agostini, przysyłany w kolejnych częściach.

W pierwszej partii, z trzech numerów można złożyć: laserowe działo czterolufowe, część górną kadłuba, część wnętrza mostka.

Konstrukcja szkieletu to aluminiowa rama skręcana na metalowe płytki i śruby. Śrubokręt załączony do zestawu. Trochę za długi ale daje radę. I tak mam swoje narzędzia. Zwłaszcza pesetę.

Część pasują do siebie, chociaż niektóre elementy powinny być lepiej spasowane. Obicie drzwi w sterowni jest o 0,2 mm za duże, a mocowanie przepustnicy jest luźno obsadzone w kokpicie. Wymaga to użycia dodatkowego kleju.

Najgorzej wykonane są części z aluminium. Wydaje mi się, że będę prosił o pomoc siostrzeńca w malowaniu. Srebro w niczym nie przypomina malowania z filmu. Dodatkowo, zwykła kropelka bardzo długo nie wysychała w miejscu mocowania luf do korpusu. Za duże szczelinki. Dobry był kiedyś Cyjanopan M ale to było 20 lat temu, czy to nadal ten sam klej?

Kokpit też złożony, z naklejek, czterech foteli i tylnej przegrody, wraz z drzwiami. Do tego stolik do gry w holoszachy: aluminium i naklejka. Jaka szkoda, że nie zastosowano kalkomanii wodnej.

Z tego co wyczytałem, to w skład zestawu wchodzi oświetlenie wnętrza, stąd w niektórych miejscach otwory, które będą przepuszczać światło.

Cóż, pozostaje oczekiwać kolejnej partii części. Na koniec planuje próbny lot na Tatooine. 😉

{Wpis ma inną datę, gdyż przeniosłem go z FB}

Szukam Detektora lawinowego…. i łopatki i sondy

Sprawa znalezienia odpowiedniego detektora lawinowego jest i z jednej strony prosta, bo wszystkie, na całym świecie pracują oparte o te same wytyczne… i skomplikowana, bo urządzenia wyposażone są w dodatkowe funkcje.

Może zacznę od tego, że na dzień dzisiejszy nie używałem jeszcze urządzenia tego typu, jednak rosnąca świadomość wymusza jego używanie w górach. Dlatego, zamiast pójść do wypożyczalni i liczyć na „cokolwiek” bez zaznajomienia się ze sprzętem wolę zaopatrzyć się w potrzebną wiedzę zanim zacznę go używać, a nie dopiero zaznajamiać się z zasadą działania, gdy będzie zbyt późno.

Zasada pracy jest stosunkowo prosta. Wybierając się w trasę odwracamy funkcję jego nazwy i z detektora robimy nadajnik. Wysyła on prosty sygnał w emisji A1A na częstotliwości 457 kHz, czyli taki sam jak krótkofalowcy wysyłają nadając kod Morse’a. Emisji, a nie modulacji, gdyż A1A jest sygnałem niemodulowanym, a następuje jedynie kluczowanie nośnej. Różnica między sygnałem detektora, a CW polega na tym, że nie ma żadnego kodu. Urządzenie musi co sekundę (z dokładnością do 300ms [milisekund] ) nadawać nośną o czasie trwania nie krótszym niż 70 ms, którego dopełnieniem jest cisza nie krótsza niż 400 ms. To wszystko w kwestii nadajnika. Gdyby komuś się sumowało 70+400!=1s, to proszę zwrócić uwagę na wyrażenie „nie krótsze”.

Gdy nastąpi nieszczęście i nadajnik któregoś z towarzyszy trzeba będzie odnaleźć, należy przełączyć w tryb odbioru (czyli detektora). Najnowsze i obecnie jedyne zalecane detektory wyposażone są w układ trzech anten, które umożliwiają na drodze cyfrowej obróbki sygnału wyszukanie detektora w poziomie i pionie, podając kierunek i głębokość.

Dodatkowo, wybrane modele umożliwiają zaznaczenie wyszukanego (najsilniejszego w danej chwili sygnału) jako „odnaleziony” i pominięcie go przy dalszych poszukiwaniach. Ułatwia to znalezienie ofiar w przypadku zasypania więcej niż jednej osoby. Niestety, główny gracz na tym rynku (Pieps) jest raczej oszczędny w słowach na temat sposobu pracy tego trybu. I nie chodzi mi tutaj tylko o wciśnięcie przycisku i szukanie dalej ale o to, jak urządzenie jest w stanie zapamiętać kilka osób i pominąć ich sygnały na późniejszym etapie wyszukiwania. Mam co do tego swoją teorię, ale to tylko teoria.

Urządzenie powinno posiadać funkcje testu grupowego. Szybki test umożliwiający przełączenie detektora na odbiór i sprawdzenie, czy inne detektory w zespole nadają poprawny sygnał.

Zdarza się, że po pierwszej lawinie, już podczas poszukiwań zejdzie kolejna. Z ratownika robi się poszkodowany z wyłączonym nadajnikiem. Szanse na odnalezienie maleją do zera. Są dwa wyjścia z takie sytuacji:

  1. Detektor po jakimś czasie bez ruchu sam przełączy tryb na nadawanie.
  2. Posiadamy dodatkowy nadajnik, który wyposażony jest jedynie w funkcje nadawania. Włączy się sam, gdy wykryje, że posiadacz nie porusza się wcale. Jaki sens takiego urządzenia, skoro i tak trzymamy w ręku jeden detektor z dwoma funkcjami? No na wypadek, gdyby detektor wypadł nam z ręki. Takie zdanie ma firma Pieps i wyprodukowała urządzenie z taką funkcjonalnością. Nazywa się to Pieps Backup.

Urządzenie powinno być zasilane WYŁĄCZNIE bateriami, NIE akumulatorami. Ma to swoje uzasadnienie:

  1. Wpływ temperatury na pojemność elektryczną ogniwa. Baterie są bardziej odporne. Zalecane są baterie Litowe. Są to baterie o większej pojemności niż alkaliczne, ważą za to dwukrotnie mniej. Stosowane są w środowiskach wymagających pewnego źródła zasilania, chociażby w medycynie.
  2. Wyższe napięcie znamionowe baterii, co może skutkować większą mocą nadawanego sygnału. Akumulatory mają zwykle 1,2V [wolta], baterie zaś 1,5V.
  3. Baterie mają mniejszą upływność własną, co znaczy, że w czasie gdy nie zasilają urządzenia, nie wyładowują się tak bardzo jak akumulatory. Nie jest to reguła, ale akumulatorki NiMH po kilku miesiącach bezczynności potrafią się rozładować.

Warto wiedzieć:

  • Urządzenie w czasie testów fabrycznych zostaje uruchomione w trybie nadawania i zrzucone sześciokrotnie na drewniane podłoże z wysokości nie mniejszej niż 1m.
  • Urządzenie powinno pracować w temperaturze od -20 °C do + 45 °C.
  • Urządzenie może być składowane w temperaturze od -25 °C do +70 °C.
  • Urządzenie powinno wytrzymać jedną godzinę zanurzone w wodzie na głębokości 15cm. W tym czasie powinno cały czas nadawać sygnał.

Funkcje, w które może/musi być wyposażony Detektor lawinowy:

  • Urządzenie MUSI być wyposażone w trzy anteny.
  • Wyświetlacz wskazujący kierunek i głębokość poszkodowanego.
  • Praca z wieloma poszkodowanymi – wiele nadajników.
  • Oznaczanie zasypanych – MARK Function.
  • Test grupowy.
  • Automatyczne przełączanie anten.
  • Automatyczne przełączenie na nadawanie po czasie bezruchu – Autorevert.
  • System nośny na wyposażeniu.
  • Długi czas pracy na baterii.

Producenci urządzeń:

Przydatne linki:

Europejska norma ETSI dotycząca Detektorów lawinowych:

  • Część dotycząca generowania, detekcji sygnału oraz testów radiowych.

https://portal.etsi.org/webapp/workprogram/Report_WorkItem.asp?WKI_ID=47952

  • Część dotycząca funkcji i testów fizycznych urządzenia.

https://portal.etsi.org/webapp/workprogram/Report_WorkItem.asp?WKI_ID=47953

Strona plecakilawinowe.pl – Koniecznie przeczytać.

Jakich detektorów używać, a jakie omijać + wypowiedź naczelnika TOPR.

Zestawienie detektorów lawinowych

Dane w tabeli zostały oparte wyłącznie o dane ze stron producentów i ew. oryginalnych instrukcji obsługi. Proszę o informacje o wszelkich nieścisłościach lub aktualizacjach.

                
ModelPRO BTPOWDER BTMICRO BT sensorMICRO BT buttonDSP SPORTTracker3Tracker STracker2ORTOVOX 3+ZOOM+EVO5AXIONEO+Barryvox SBarryvox
ProducentPiepsPiepsPiepsPiepsPiepsBCABCABCAOrtovoxOrtovoxArvaArvaArvaMammutMammut
Wymiary (mm, dł. x szer. x wys.)118 x 76 x 29118 x 76 x 29106 x 74 x 20106 x 74 x 20115 x 75 x 28116 x 71 x 24115 x 71 x 26132 x 82 x 27122 x 73 x 27116 x 79 x 23110 x 70115 x 67 x 27115 x 67 x 27
Waga (g, z bateriami)230220150150210215165255210200170
Zakres temperatury-20°C to +45°C-20°C to +45°C-20°C to +45°C-20°C bis +45°C-20°C to +45°C-20°C to +40°C-20°C to +40°C-20°C to +40°C*-20°C to +45°C-20°C to +45°C
Baterie3 x AAA3 x AAA1 x AA3 x AAA3 x AAA3 x AAA3 x AAA1 x AA1 x AA3 x AAA3 x AAA
Żywotność baterii (min. godzin)600300200200200200200200250250300300
Obróka sygnałuDigitalDigitalDigitalDigitalDigitalDigitalDigitalDigitalDigital & AnalogDigital
WyświetlaczLCDLCDLCDLCDLCDLEDLEDLED
Anteny odbiorcze33333333333333
Charakterystyka odbieranego sygnałukołowakołowakołowakołowakołowa
Maksymalny zasięg (m)606050505055555540407070
Szerokość pasa poszukiwań (m)606050505050505040405060707070
AutodiagnozaTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAK
Standardowy test grupowyTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAK
Poszerzony test grupowyTAKNieTAKTAKNie
Profesjonalny test grupowyTAKNieTAKTAKNie
Czujnik zbliżeniowyNieNieTAKTAKNieTAKTAKTAK
Informacje wibracjamiTAKNieTAKTAKNie
System czujnikówNieNieTAKTAKNie
BluetoothTAKTAKTAKTAKNie
Funkcja automatycznego przełączania antenyTAKTAKTAKTAKTAKTAK
Funkcja współpracy z iPROBETAKTAKTAKTAKTAK
Wskaźnik wielu zasypanychTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAK +3TAK +5TAK +4TAK
Funkcja zaznaczania (MARK)TAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKNieTAKTAKTAKTAKTAKTAK
Funkcja skanowania (SCAN)TAKNieNieNieNie
Wskaźnik sygnału ciągłego nadawaniaTAKTAKTAKTAKTAK
Pomiar częstotliwościTAKNieNieNieNie
Współpraca z TX600TAKNieNieNieNie
Automatyczne przełączanie trybówTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAKTAK
PochyłomierzTAKNieNieNieNie
AutorevertTAKTAKTAKTAKNieTAKNieNieTak?Tak?TimerCzujnikCzujnikTAKTAK
Wzmocnione szkło wyświetlaczaTAKTAKTAKTAKTAK
Pętla na rękęTAKTAKTAKTAKTAK
Możliwość aktualizacji do najnowszej wersji oprogramowaniaTAKTAKTAKTAKTAKTAKNieNieTAKTAKTAKTAKTAK
Najnowsza wersja oprogramowaniav1v1v2v2v3.0
System nośnyNeoprenNeoprenHardcaseHardcaseNeopren
Tryb cichyTAKTAKTAK
Funkcja Specjalna DP (przy wielu zasypanych)NieNieTAK
Big Picture Mode - Wskazuje ile i jak daleko jest do poszukiwanychTAKTAKNie
Gwarancja [Lat]2 lub 52 lub 3222 lub 5555552 lub 32 lub 3
Pomoc dźwiękowa przy wyszukiwaniuTAKTAKTAKTAK
W-LinkTAKTAK

Artykuł o tym dlaczego nie korzystać z wynalazków – aplikacja w telefonie jako Detektor?! [wersja EN]

https://missoulaavalanche.org/wp-content/uploads/CAC-Smartphone-Avalanche-Search-Apps1.pdf

https://snowbrains.com/use-smart-phone-app-avalanche-beacon/

Sondy lawinowe

Na temat sond lawinowych, a później i łopat nie będę się rozpisywał. Napiszę tylko o normach, które muszą spełnić. Jeżeli kupujesz nowy sprzęt, MUSI być on atestowany, a zarazem więc musi spełniać opisane normy. Wszystkiego nie opiszę, kieruję za to do druków.

Zwykle, w przypadku sprzętu wspinaczkowego, górskiego, jak raki, czekany, uprzęże i całą resztę sprawdzamy, czy dany sprzęt posiada certyfikat UIAA (fr.: Union Internationale des Associations d’Alpinisme; ang.: International Climbing and Mountaineering Federation; pol.: Międzynarodowa Federacja Związków Alpinistycznych. Nieco inaczej jest w przypadku sond i łopat lawinowych

Dla sond lawinowych standard wyznacza organizacja ISMF (ang.: International Ski Mountaineering Federation; pol.: Międzynarodowa Federacja Skialpinizmu)

Standard został opisany w regulaminie Sporting Rules & Regulations w załączniku nr 3. Zasady te zmieniają się co roku, dlatego nie podaję linku do konkretnego PDF’a.

Standard ten informuje, że sonda powinna mieć średnicę nie mniejszą niż 10mm oraz długość nie mniejszą niż 240cm.

Sonda taka, podczas testów obciążeniowych nie może się złamać czy też trwale wygiąć. Nie może także wyjść z mocowań na łączeniach.

W teście poziomym obciążenie wynosi 3kg, a sonda podparta jest w dwóch punktach, symetrycznie na długości 200cm.

W teście pionowym jest statycznie obciążona masą 20kg.

Łopaty lawinowe

Podobnie jak sondy, tutaj również zastosowanie ma Standard organizacji ISMF. Dokument ten sam, co dla sond, tylko załącznik posiada numer 4. Dodatkowo, UIAA w ciągu ostatnich kilku lat rozpoczęła proces pisania własnego standardu UIAA 156. Ale w bazie certyfikowanego sprzętu UIAA znajdują się na dzień dzisiejszy (2019.12.21) tylko dwie łopaty firmy Mammut.

W normie ISMF wymiar ostrza/części roboczej/blachownicy (jak poprawnie nazwać ten kawał blachy?) nie powinien być mniejszy niż 20 x 20cm, a długość całej łopaty w konfiguracji roboczej nie mniejsza niż 50cm. W UIAA podana jest powierzchnia robocza, która powinna być większa niż 500 cm2, a długość łopaty to co najmniej 75cm.

Gdybyśmy we własnym zakresie chcieli przetestować taką łopatę, to należałoby położyć ją na dwóch wspornikach ustawionych w odległości 40 cm od siebie w położeniu odwrotnym niż położenie robocze, a na środek łopaty naciskać ciężarem o wadze 102 kg. Obrazek sugeruje odwrotny test – podciąganie łopaty do góry, ale ciężko coś byłoby takiego zrobić w domu.

Norma pisze o sile 100 daN, czyli 1000 Niutonów, co w warunkach ziemskich daje nam równorzędność przyłożenia ciężaru o masie ok. 102kg.

  • 100 daN = 1000 N
  • 1 N == 0,1019 kg
  • 100 daN == 102 kg

Oczywiście nie są to sposoby na certyfikowanie własnej łopaty ale sprawdzenie, czy jest jeszcze użyteczna w najbliższym sezonie. Tak samo można potraktować test sondy lawinowej – wyłącznie jako test sprawności.

Ze wszystkich przeczytanych przeze mnie tekstów wynika kilka bardzo ważnych spraw.

  1. Sondy raczej aluminiowe niż carbon.
  2. Łopaty raczej bez czekana – dziwny wynalazek.
  3. Sprzęt kupujesz Ty, ale służy on do ratowania innych. Kup taki, żeby Cię nie zawiódł, a tym bardziej, żeby nie zawiódł Twoich towarzyszy, kiedy będą w potrzebie.
  4. Detektor – wyłącznie z trzema antenami.
  5. Używać wyłącznie baterii, nie akumulatorów. Najlepiej baterii litowych.

Plecak Salewa Randonnee 36 BP

fot. (C) salewa.com

Mam kilka plecaków jednak żaden nie pasuje właściwie do mojej aktywności. Jeden, dwa dni w górach. Albo jest to za duży (85 litrów) Wisport albo Miwo Military Baktrian II dwadzieścia kilka litrów.

Przeszukiwałem Internet dość intensywnie. Padło na kilka:

  • AirForce 40
  • Deuter Guide 35+
  • Deuter Trail Pro 36
  • Easy Camp Companion 30
  • Fast Alpine 40 – Montane
  • Salewa Apex Wall 38
  • Salewa Randonnee 32
  • Salewa Randonnee 36
  • DEUTER GRAVITY EXPEDITION 45+
  • DEUTER SPEED LITE 32
  • SALEWA APEX GUIDE 45
  • SALEWA ALP TRAINER 35 + 3
  • PIEPS SUMMIT 40
  • ORTOVOX PEAK 42 S

Kilka z nich przymierzałem. Szukałem jakiegoś z dobrą wentylacją pleców. Każda wycieczka kończy się zwykle tym, że na karku zbiera się pot, który parując oziębia plecy i poprzez kichanie przechodzi w bolące gardło. Czy wybór innego plecaka pomoże – jeszcze nie wiem ale nie dość, że postaram się to zlikwidować to i dobiorę wielkość plecaka do aktywności.

Prawie na koniec stanęło na dwóch: Pieps albo Salewa Randonne 36.

Pieps Summit 40 bardzo mi się spodobał. Chyba ma wszystko czego można zapragnąć, tylko plecy są płaskie. Bez jakiejkolwiek wentylacji. Dużo pasków, dużo alternatywnych kombinacji.

Salewa jednak nie ustępuje w niczym. Może ma mniej krzykliwy kolor – taki morsko-niebieski z żółtymi wstawkami.

Plecak o deklarowanej pojemności 36 litrów wyposażony jest w wentylowany stelaż Dry Back, zapinany na dwa pasy: biodrowy i piersiowy. Wysokość pasa piersiowego można regulować na dwóch wysokościach.

Na pasie biodrowym znajduje się kieszonka na jakieś szpargały. Można ją odczepić z jednej strony, co powoduje, że zwisa sobie luźno na drugim pasku.

Plecak został uszyty ze wzmocnionego nylonu o nazwie Robic Ripstop, a całość waży 1,15kg.

Klapa zamykana jest na dwie klamry, gdzie „zawias” umieszczony jest z przodu plecaka, a nie jak zwykle od pleców. Posiada jedną zewnętrzną uszczelnianą kieszeń z tasiemką z karabinkiem, oraz drugą wewnętrzną. W niej znalazłem doczepianą siatkę na kask.

Dalej mamy komin zamykany sznurkiem i dodatkowo zabezpieczany taśmą. W środku komory głównej znajduje się wyjmowany stelaż zabezpieczony suwakiem. Kieszeń z gumką, w której możemy przechowywać worek na camelbaka. Do tego taśma na rzepę do przymocowania ekwipunku.

Niosąc plecak, można dostać się także do komory głównej dodatkowym suwakiem znajdującym się po prawej stronie.

Z lewej strony plecaka znajduje się kieszeń np. na termos, jedzenie itp.

Centralnie od przodu, zamykana symetrycznie na dwa zamki umiejscowiona jest komora na wyposażenie ratunkowe: szuflę, sondę, apteczkę itp rzeczy. Do utrzymania tych rzeczy w porządku służą dodatkowe trzy przelotowe kieszenie.

Na zewnątrz plecaka przewidziano miejsce na przyczepienie dwóch czekanów oraz taśmy kompresyjne na zamocowanie pozostałego wyposażenia: kijki, raki, narty.

Strona producenta: https://www.salewa.com/equipment/backpacks/mountaineering-backpacks/2457/randonnee-36l-backpack

Na stronie znajdują się pliki PDF z instrukcją obsługi – jest to raczej kiepska kompilacja dot. różnych plecaków, ale na pewno nie wersji 36 litrów.

Spacer na Kondracką Kopę z Zakopanego

Pierwotnym celem naszego wyjścia miała być Gęsia Szyja, lecz piękna pogoda i „tylko” Dwójka podana na stronie TOPR zmieniła nasz cel na Kondracką Kopę.

Pobudka o 5, małe śniadanie i z Mrowców wyruszyliśmy chwilę przed szóstą. Jeszcze kilka chwil i dotarliśmy do Kuźnic. Zaraz za górną stacją założyłem już raki. Buty mam ciepłe, zimowe ale podeszwa typowo wojskowa. Na śniegu kiepsko trzyma. Stąd niebieskim szlakiem do Hotelu Górskiego na Kalatówkach. Parę zdjęć: na schronisko i Kasprowy Wierch

Tam w oddali widać górną stację kolejki na Kasprowy
Panorama z Kalatówek

Dalsza droga przez zaspy i las w stronę Hali Kondratowej

W oddali widać już schronisko

Najpyszniejsza borowikowa jest w tym schronisku. Bardzo polecam. Odpowiednio przyprawiona solą i pieprzem. Przed samym wyjściem ze schroniska spotykamy jednego kolegę, który chyba nie będąc pewnym własnych sił zabrał się początkowo z nami, później przyspieszył i na szczycie był z 10 minut przed nami.

Poranne promienie Słońca

Nasza trójka była pierwsza z pieszych, a do tego jakichś 6 narciarzy. Mój cel na przyszły rok – nauka jazdy na nartach i zjazd z podobnej góry albo co najmniej z Kasprowego.

Po drodze… Taaaaakie widoki.

Po drodze, nogi tylko sporadycznie zapadały się do kolan. Pomagało kroczenie po śladach nart ale i bez tego nie było to jakieś wyzwanie. Chociaż kilka razy noga wpadła w kosówkę. Po dojściu do Przełęczy pojawił się już zlodowacony, wywiany, twardy śnieg. Chodzenie po nim było pewne i tylko z małymi problemami dotarliśmy na szczyt, po drodze mijając zjeżdżających już narciarzy.

Kondracka Kopa – Na szczycie

Poniżej reszta zdjęć z wycieczki.

Trasa zapisana w GPX

Wyprawa do Biebrzańskiego Parku Narodowego [lipiec 2011]

Wypoczywając w Rajgrodzie postanowiłem odwiedzić rowerem Biebrzański Park Narodowy.

Za zwiedzanie parku należy zapłacić – Czerwone Bagno 5 PLN. Karta wstępu do kupienia w jednym z punktów opisanych na stronie BPN. W związku z tym udałem się z Rajgrodu przez Wojdy, wokół jeziora Dręstwo, m. Woźnawieś do Zagrody Kuwasy.

Zagroda Kuwasy

Tutaj kupiłem kartę i skonsultowałem moją mapę z rzeczywistością.

Dowiedziałem się, że rowerem mogę dojechać Czerwonym szlakiem do Góry/Grzędy Nowy Świat, reszta na piechotę.

Na pytanie, że chciałbym pojechać/przejść Żółtym szlakiem do wsi Kopytkowo Pani w recepcji uśmiechnęła się i powiedziała, że gdybym się tam wybrał i to z rowerem to będzie „niezły hardcore”. Tutaj chciałbym Pani podziękować i powiedzieć, że rzeczywiście – był to Niezły Hardcore!!!.

Ale po kolei.

Z Zagrody Kuwasy pojechałem czerwonym szlakiem do Leśniczówki Grzędy, przeszedłem przez bramkę i dalej lasem.

Właśnie, słowo „las” nijak miało się do słowa „bagno”. Miałem całkowicie inne wyobrażenie o Parku do którego wjeżdżałem, a którego część nazywała się Czerwone Bagno. Wszędzie był las i wszędzie było sucho.

Zgodnie z mapka informacyjną skręciłem na Szlak Niebieski.

DSC_5428.jpg

Specjalnie załączyłem mapkę, gdyż mówi ona co innego niż sam szlak. Na ścieżce jest pełno powalonych drzew i kilkukrotnie musiałem przenosić rower na ramieniu. Nie jestem wybredny, dlatego taka forma Szlaku Niebieskiego bardzo mnie ucieszyła. Pod koniec tego szlaku pojawiła się drewniana, kompletnie zarośnięta, kładka zakończona tarasem widokowym.

DSC_5437.jpg

DSC_5437.jpg

Z kładki widać tylko najbliższe zarośla, chyba, że ktoś ma 3 metry wzrostu lub zabrał drabinę.

Po powrocie na Szlak Czerowny drewnianą kładką po chwili odwiedziłem Borek Bartny.

Na bardzo krótkim odcinku ukraińscy bartnicy zrobili z drzew barcie dla pszczół. Każda została zrobiona w inny sposób, chociaż taką samą techniką.

DSC_5442.jpg

Kolejna atrakcją są wydmy. Nad Bałtykiem już widziałem, teraz czas na bagna. Ścieżka typowo piesza – o czym świadczą znaki, jak i jej szerokość. Rower musiałem czasami nieść między pokrzywami.

DSC_5444.jpg

Następnie po powrocie odwiedziłem Wilczą Górę z jednym tarasem i jedną wieżą widokową.

DSC_5448.jpg

Widoki są niesamowite, bagna po horyzont.

DSC_5449.jpg

Po powrocie do Nowego Światu wszedłem na Szlak Żółty. Nie mam pojęcia dlaczego przed wejściem znajdują się tabliczki o zakazie jazdy rowerem. Powinna być wręcz zachęta, że we wsi Kopytkowo czeka nagroda dla tego, który przejedzie tm szlakiem na bicyklu. Jak już mówiłem wcześniej, Pani w Zagrodzkie Kuwasy powiedziała, że wybranie się na ten szlak rowerem to „niezły hardcore”. Nic tego nie zapowiadało. Początek szlaku to drewniany podest, następnie lekko namoknięty torf. Z początku uważałem, żeby nie pochlapać bucików i rowerek nie zamoczył oponek – ale tylko przez pierwsze 50 metrów. Potem już było z górki. Nogi zaczęły się zapadać w torfie, kiedy wyciągałem buty, topił się rower i tak od kępy do kępy. Do tego komary i muchy – wszystko co gryzie w jednym miejscu pomnożone przez 100 (co najmniej). Po wyjściu z lasu żar od Słoneczka, bez cienia i z końcówką Coli (tak tak…. jak zwykle kupię Colę a potem żałuję, że to nie mineralna – zawsze :). Na łące wbite pale niewiele pomagały, gdy trzeba pchać rower (albo raczej ciągnąć). Wszystko zajęło mi 3 kilometry i podwójne widzenie. Całe szczęście błotnista woda pomagała utrzymać świadomość.

Dzwonek do drzwi, dobra Pani podała kubek z wodą i zaproponowała studnię do opłukania.

Punkt Informacyjny - Kopytkowo

(Tutaj przemilczę kontakt z bazą z prośbą o transport z punktu ewakuacyjnego. Całe szczęście baza nie mogła znaleźć Kopytkowa na mapie i po odzyskaniu sił pojechałem dalej).

Dalej prosto – droga utwardzona. Jasionowo, Mogielnice i Jaziewo gdyż postanowiłem sobie skrócić drogę do domu. Mapa pokazywała drogę gruntową. Miejscowi rolnicy potwierdzili tę informację, tylko na sam koniec rozmowy coś napomknęli, że droga ta kończy się w połowie łąki ale będę widział w oddali jakiś dom i most. Mostu nie było widać wcale, a dom na granicy horyzontu. Drogę znaczyły wyłącznie stare koleiny po ciągniku, które potem zniknęły. Pojawiły się za to poprzeczne bruzdy po innych ciągnikach, które zdaje się kosiły trawę. Jechać się nie dało, aż do gminnej drogi prowadziłem rower ręcznie.

Zdjęcie z łąk, a w tle wymienione wyżej zabudowania

DSC_5477.jpg

Za mostem poszedłem do gospodarstwa po kolejny kubek zimnej wody i uzupełnienie stanu w butelce.

DSC_5480.jpg

Następnie ze Śluzy Sosnowo pojechałem do miejscowości Dręstwo, potem skręciłem na Barszcze i trasą 61 dojechałem do Rajgrodu.

Razem: 76 km. Zrzut z GPS’a: BPN_20110710 W kliku miejscach dosztukowałem ślady po linii prostej, gdyż Garmin Vista HCx zawiódł mnie już kolejny raz – wyłączał się w najmniej spodziewanych momentach.

Tutaj dodam, że szlaki opublikowałem we wcześniejszym artykule: Biebrza – szlaki rowerowe i piesze – GPX
Teraz kolej na resztę biebrzańskich szlaków. 🙂

 

Polska Rada Resuscytacji – Rozpoznaj nagłe zatrzymanie krążenia i działaj zgodnie z Algorytmem 2010

Polska Rada Resuscytacji na stronie http://www.prc.krakow.pl/2010 umieściła Wytyczne Resuscytacji 2010 oraz algorytmy postępowania resuscytacyjnego, nagrania wideo, wywiady wprowadzające w proces kształtowania się wytycznych itp.

Poniżej zamieszczam list jaki otrzymałem w tej sprawie:

Szanowni Państwo,

Rozpoznaj nagłe zatrzymanie krążenia i działaj zgodnie z Algorytmem 2010 – to hasło przewodnie rozpoczynającego się w dniu dzisiejszym V Międzynarodowego Kongresu Polskiej Rady Resuscytacji, pod Honorowym Patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, który odbywa się w Krakowie w dniach 8-10 czerwca 2011 http://www.kongres.prc.krakow.pl Kongres będzie miał szczególny charakter, gdyż w tym roku Polska Rada Resuscytacji obchodzi Jubileusz 10-lecia powstania, a rok 2011 jest rokiem implementacji Wytycznych 2010 Resuscytacji Krążeniowo-Oddechowej.

Wytyczne te, których podsumowanie dostępne w języku polskim od 18 października 2010 roku, a pełna ich wersja elektroniczna od dnia 21 maja 2011 roku zamieszczona została na stronie Polskiej Rady Resusytacji http://www.prc.krakow.pl stanowi ukoronowanie naszej wiedzy i praktyki klinicznej w medycynie resuscytacji, która w tym roku obchodzi 50-lecie istnienia.

Zwracamy się do wszystkich Państwa, ludzi dobrej woli o pomoc w jak najszerszym rozpowszechnianiu WYTYCZNYCH RESUSCYTACJI 2010 poprzez zamieszczanie i udostępnianie adresu: http://www.prc.krakow.pl/2010 na swoich stronach WWW, serwisach itp.
Na stronie tej http://www.prc.krakow.pl/2010 zamieszczona została zarówno elektroniczna wersja WYTYCZNYCH RESUSCYTACJI 2010 ale też min. algorytmy postępowania resuscytacyjnego, nagrania wideo, wywiady wprowadzające w proces kształtowania się wytycznych itp.
Zapraszmy do wszelkiego rodzaju aktywności – min. zgłaszania rozmieszczenia defibrylatorów AED jeśli takie istnieją w okolicy Państwa zamieszkania, udziału w projektowniu gier, zaznajomienie się z materiałami dla dzieci, jakie będziemy sukcesywnie zamieszczać na stronie Polskiej Rady Resuscytacji lub min. w serwisie społecznościowym Facebook czy też na kanale YouTube…
Przyjdzie taki dzień (może wcześniej niż myślisz), kiedy będziesz trzymał w swoim ręku ludzkie życie… od tego co zrobisz zależeć będzie życie wielu osób – poszkodowanego, jego rodziny, świadków zdarzenia… być może również Twoje…* (* z zakładki Przyjaciele na stronie Polskiej Rady Resuscytacji http://www.prc.krakow.pl )

———————
http://www.prc.krakow.pl
http://www.prc.krakow.pl/2010
http://www.forum.prc.krakow.pl
http://www.youtube.com/user/PRCresuscytacja
http://www.facebook.com/pages/Polska-Rada-Resuscytacji-Polish-Resuscitation-Council/234068474219

SSM2167 – kompresor do mikrofonu

UWAGA!!! – Artykuł zmieniłem ze względu na zmianę programu PCB Eagle.

Poniżej zamieszczam schemat i rysunek płytki wykonanej w programie Eagle (Spakowane ZIP’em):

KompresorSSM2167

===

Wrsja 3 płytki:

KompresorSSM2167_v3

zmieniłem potencjometry na firmy ACP, przez co pogmatwały się nieco ścieżki – jeszcze popracuję.

Problemem okazały się gniazda RJ45. Te które posiadam mają wewnętrzne transformatory co daje zwarcie między niektórymi nóżkami. Muszę kupić inne, z przejściami bez zwarć między wyprowadzeniami.

Co jest, a co do zrobienia.

  1. To moja pierwsza praca w Eagle
  2. Płytka to wczesny prototyp
  3. Nie wiem, jak pozbyć się połączenia między C3, a C4. Są przecież połączone ze wspólną masą.
  4. Jak zrobić, żeby ścieżki o różne szerokości ładnie się ze sobą stykają. Teraz cienkie ścieżki dochodzące do IC1 wyglądają nie za dobrze.
  5. Nie wiem, jak się pozbyć punktu Via na poziomej ścieżce zasilania. Przy próbie skasowania pojawia się „Can’t backannotate”. Jak to zrobić nie grzebiąc w schemacie?
  6. Potencjometry będą do wymiany – prawdopodobnie na jakieś CA9MV i do tego kołki, żeby wystawały za obudowę.
  7. Jeszcze nie wiem jak się dorabia duże obszary masy.
  8. Czy te żółte X (iksy) mające być przelotką między dwoma stronami płytki (np. połączenie C1 z masą) tak mają wyglądać, czy trzeba jeszcze ręcznie wstawić Via?
  9. Ktoś zna gniazda RJ45, wlutowywane THT bez wewnętrznych traf. Na pewno NIE są to gniazda PulseJack. Może z jakiegos patchpanela będą pasowały, albo starego switcha.

Kolejna wersja płytki. Zmiany kosmetyczne, nie podoba mi się prowadzenie ścieżek – jeszcze popracuję ale to już prawie ostateczna wersja.

 

KompresorSSM2167_20110929

Kolejna płytka: KompresorSSM2167_20111002

i kolejna – ta ma pójść do trawienia: KompresorSSM2167_20111007

 

Będę wdzięczny za „produktywne” komentarze.

Tutaj jest schemat (Jeszcze z ExpressPCB)

Kompresor_SSM2167_Schemat
Kompresor_SSM2167_Schemat

A tutaj link do strony Analog devices z danymi układu SSM2167:

https://www.analog.com/en/audiovideo-products/audio-amplifiers/ssm2167/products/product.html

 

Nasłuch IIS – 20100311UTC0921

Nasłuch z rozmowy prowadzonej pomiędzy ISS, a SP5ZBA.

ISS_20110317_0921UTC_v3

Niestety, mam nagraną tylko stronę ISS, a na dodatek pod koniec rozmowy urwała mi się łączność. Plik dosyc mocno skompresowany do MP3 – proszę się nie przejmować szumami (tam nie ma SSB w tle, chociaż sam miałem takie wrażenie po kompresji)

Sprzęt: Skaner Yaesu VR-120D + antena J-Pole 2m70cm.

Seti@Home – właśnie stuknął mi Milion

Miło, jak w komuś stuknie okrągła uroczystość.

Mi właśnie taka „stuknęła”.

Przekroczyłem 1000000 (słownie: jeden milion) punktów w obliczeniach Seti@Home.

Niestety, zbiegło się to z kolejną awarią serwerów obsługujących projekt – w związku z tym nie wiem kiedy dokładnie to nastąpiło.

Na jednym komputerze mam jeszcze 999660 naliczonych punktów, a na innym już 1004952,13

Na BoincStat jest jeszcze mniej: 979465,33 naliczone 16.10.2010.