Wypoczywając w Rajgrodzie postanowiłem odwiedzić rowerem Biebrzański Park Narodowy.

Za zwiedzanie parku należy zapłacić – Czerwone Bagno 5 PLN. Karta wstępu do kupienia w jednym z punktów opisanych na stronie BPN. W związku z tym udałem się z Rajgrodu przez Wojdy, wokół jeziora Dręstwo, m. Woźnawieś do Zagrody Kuwasy.

Zagroda Kuwasy

Tutaj kupiłem kartę i skonsultowałem moją mapę z rzeczywistością.

Dowiedziałem się, że rowerem mogę dojechać Czerwonym szlakiem do Góry/Grzędy Nowy Świat, reszta na piechotę.

Na pytanie, że chciałbym pojechać/przejść Żółtym szlakiem do wsi Kopytkowo Pani w recepcji uśmiechnęła się i powiedziała, że gdybym się tam wybrał i to z rowerem to będzie „niezły hardcore”. Tutaj chciałbym Pani podziękować i powiedzieć, że rzeczywiście – był to Niezły Hardcore!!!.

Ale po kolei.

Z Zagrody Kuwasy pojechałem czerwonym szlakiem do Leśniczówki Grzędy, przeszedłem przez bramkę i dalej lasem.

Właśnie, słowo „las” nijak miało się do słowa „bagno”. Miałem całkowicie inne wyobrażenie o Parku do którego wjeżdżałem, a którego część nazywała się Czerwone Bagno. Wszędzie był las i wszędzie było sucho.

Zgodnie z mapka informacyjną skręciłem na Szlak Niebieski.

DSC_5428.jpg

Specjalnie załączyłem mapkę, gdyż mówi ona co innego niż sam szlak. Na ścieżce jest pełno powalonych drzew i kilkukrotnie musiałem przenosić rower na ramieniu. Nie jestem wybredny, dlatego taka forma Szlaku Niebieskiego bardzo mnie ucieszyła. Pod koniec tego szlaku pojawiła się drewniana, kompletnie zarośnięta, kładka zakończona tarasem widokowym.

DSC_5437.jpg

DSC_5437.jpg

Z kładki widać tylko najbliższe zarośla, chyba, że ktoś ma 3 metry wzrostu lub zabrał drabinę.

Po powrocie na Szlak Czerowny drewnianą kładką po chwili odwiedziłem Borek Bartny.

Na bardzo krótkim odcinku ukraińscy bartnicy zrobili z drzew barcie dla pszczół. Każda została zrobiona w inny sposób, chociaż taką samą techniką.

DSC_5442.jpg

Kolejna atrakcją są wydmy. Nad Bałtykiem już widziałem, teraz czas na bagna. Ścieżka typowo piesza – o czym świadczą znaki, jak i jej szerokość. Rower musiałem czasami nieść między pokrzywami.

DSC_5444.jpg

Następnie po powrocie odwiedziłem Wilczą Górę z jednym tarasem i jedną wieżą widokową.

DSC_5448.jpg

Widoki są niesamowite, bagna po horyzont.

DSC_5449.jpg

Po powrocie do Nowego Światu wszedłem na Szlak Żółty. Nie mam pojęcia dlaczego przed wejściem znajdują się tabliczki o zakazie jazdy rowerem. Powinna być wręcz zachęta, że we wsi Kopytkowo czeka nagroda dla tego, który przejedzie tm szlakiem na bicyklu. Jak już mówiłem wcześniej, Pani w Zagrodzkie Kuwasy powiedziała, że wybranie się na ten szlak rowerem to „niezły hardcore”. Nic tego nie zapowiadało. Początek szlaku to drewniany podest, następnie lekko namoknięty torf. Z początku uważałem, żeby nie pochlapać bucików i rowerek nie zamoczył oponek – ale tylko przez pierwsze 50 metrów. Potem już było z górki. Nogi zaczęły się zapadać w torfie, kiedy wyciągałem buty, topił się rower i tak od kępy do kępy. Do tego komary i muchy – wszystko co gryzie w jednym miejscu pomnożone przez 100 (co najmniej). Po wyjściu z lasu żar od Słoneczka, bez cienia i z końcówką Coli (tak tak…. jak zwykle kupię Colę a potem żałuję, że to nie mineralna – zawsze :). Na łące wbite pale niewiele pomagały, gdy trzeba pchać rower (albo raczej ciągnąć). Wszystko zajęło mi 3 kilometry i podwójne widzenie. Całe szczęście błotnista woda pomagała utrzymać świadomość.

Dzwonek do drzwi, dobra Pani podała kubek z wodą i zaproponowała studnię do opłukania.

Punkt Informacyjny - Kopytkowo

(Tutaj przemilczę kontakt z bazą z prośbą o transport z punktu ewakuacyjnego. Całe szczęście baza nie mogła znaleźć Kopytkowa na mapie i po odzyskaniu sił pojechałem dalej).

Dalej prosto – droga utwardzona. Jasionowo, Mogielnice i Jaziewo gdyż postanowiłem sobie skrócić drogę do domu. Mapa pokazywała drogę gruntową. Miejscowi rolnicy potwierdzili tę informację, tylko na sam koniec rozmowy coś napomknęli, że droga ta kończy się w połowie łąki ale będę widział w oddali jakiś dom i most. Mostu nie było widać wcale, a dom na granicy horyzontu. Drogę znaczyły wyłącznie stare koleiny po ciągniku, które potem zniknęły. Pojawiły się za to poprzeczne bruzdy po innych ciągnikach, które zdaje się kosiły trawę. Jechać się nie dało, aż do gminnej drogi prowadziłem rower ręcznie.

Zdjęcie z łąk, a w tle wymienione wyżej zabudowania

DSC_5477.jpg

Za mostem poszedłem do gospodarstwa po kolejny kubek zimnej wody i uzupełnienie stanu w butelce.

DSC_5480.jpg

Następnie ze Śluzy Sosnowo pojechałem do miejscowości Dręstwo, potem skręciłem na Barszcze i trasą 61 dojechałem do Rajgrodu.

Razem: 76 km. Zrzut z GPS’a: BPN_20110710 W kliku miejscach dosztukowałem ślady po linii prostej, gdyż Garmin Vista HCx zawiódł mnie już kolejny raz – wyłączał się w najmniej spodziewanych momentach.

Tutaj dodam, że szlaki opublikowałem we wcześniejszym artykule: Biebrza – szlaki rowerowe i piesze – GPX
Teraz kolej na resztę biebrzańskich szlaków. 🙂